Zdarza Ci się czasem wyjść z domu jesienią? Gdy jest ciemno, zimno, wiatr dmucha lodowaty? Pewnie myślisz właśnie sobie – co ten kolo wypisuje za głupoty. To oczywiste, że wychodzę z domu! Wszyscy wychodzą, nawet zimą. Muszą przecież jakoś żyć.Chodzą do sklepu, idą do pracy albo na pocztę odebrać paczkę z allegro, bo gdy listonosz pukał zarobieni byli w pracy lub siłowali się ze snem na przynudnych zajęciach.
Zdarza się… nawet często wychodzić gdy pogoda jest średnia, delikatnie ujmując to pojęcie. Nie jest Ci zimno bez szalika? Nie chodzisz przeziębiony? Jak to możliwe?!
„Oczywiste” w duchu pewnie mówisz mi. „Co w tym dziwnego, że wychodze i żyję, nie marznąć na kość. Temperatura przecież dodatnia, a deszczu nawet ani kropli dziś nie spadło, więc po co te dziwne pytania?”. – Dziwne pytania? Hmm… jak to dziwne? Mnie ludzie często pytają jak to jest, że nie chodzę przeziębiony gdy tylko jesień nadeszła. Dziwią się niezmiernie, że jam żyw, że nos mi nie odpadł. Mówią: „Matusieńko, że Ty nie chodzisz przeziębiony to chyba jakiś cud”. Jakimś wybrańcem wtedy przez moment się czuję, mimo iż ten zachwyt niezrozumiały dla mnie kompletnie jest. W końcu człek ze mnie z krwi i kości, ba nawet morsem rzecznym NIE jestem! Ludziska się dziwią, w szoku bywają, że wychodzę z domu, wsiadam na rower, pokonuję kilka kilometrów, kilkanaście po mieście momentami wnet. Czy marznę? Oczywiście… jak każdy człowiek, marznę gdy jest zimno – jak każdy spacerowicz pieszy. Oczywiście marznę mniej, niż ktoś kto czeka na autobus czy powolnie spaceruje.
Jadąc kręcę nieco nogami, by do przodu się poruszać, kręcę czasem kierownicą by zakręcić, ba nawet palcami poruszam gdy zahamować wypada. Ruch ten, choć niewielki i wysiłkiem zbyt małym obarczony rozgrzewa nieco. Nie pozowli się zgrzać, ale pozwoli oszczędzić ilość ubrań koniecznych do noszenia.
Jak to jest więc, że poruszając się pieszo nikt nikomu się nie dziwi, że z domu wyszedł a gdy rowerem spokojnie się porusza podziw wielki człek wzbudza? Na czym polega ten paradoks? Co powoduje to zadziwienie?
Zrozumiał bym, gdyby się szokowano stojącymi na przystanku ludźmi przez lite 20 minut w bezruchu – to dopiero wyczyn! Nie to co wsiąść na rower i się przekulać, lekko rozgrzewając jednocześnie, podziwiając przesuwający się wkoło zastygły w bezruchu świat. Wspaniale jest tak sobie jechać przez miasto, przypatrując się ludziom, drzewom, budynkom. To tak banalnie proste a jednocześnie równie co proste przyjemne, że w szoku bywam że korków na drogach rowerowych nie spotykam.
Nie rozumiem nadal jednak jak to możliwe, że podziwiani nie są wszyscy ci pieszo poruszający się ludzie gdy jesień zapada a temperatura do dziesięciu stopni na plusie spada, a rowerem poruszajacy się, mimo, że im lepiej podziw taki wzbudzają. Będę wdzięczny za wyjaśnienie tego zjawiska, jeśli znasz odpowiedź tajemną – okienko komentarzy niech Ci do jej wyjawienia posłuży 🙂